czwartek, 27 czerwca 2013

Co ma piłka do Baumana?

W zeszłym tygodniu gościem Uniwersytetu Wrocławskiego był profesor Zygmunt Bauman. W rozpoczęciu jego wykładu przeszkadzała około setka polskich nacjonalistów, dokładniej członków i sympatyków Narodowego Odrodzenia Polski i sprzymierzonych z nimi kibiców Śląska Wrocław. I cóż z tego, że tym razem nie przynieśli ze sobą pałek i maczet, a jedynie gwizdki i transparenty? Wyskandowane okrzyki, gwizdy i gesty w zupełności wystarczały.


Policja i antyterroryści byli na szczęście w pogotowiu. Prezydent Rafał Dutkiewicz obecny na wykładzie tłumaczył się potem, że to nieprawda, iż toleruje się rasizm i nacjonalizm w mieście, ale minister spraw wewnętrznych sam zwrócił uwagę na to, że w tym przypadku organizacja kibiców Śląska jest niemal tożsama z organizatorami tej haniebnej zadymy. A któryż polityk w czasach trudnych i przedwyborczych nie hołubi  kibiców?
Niech za inne komentarze posłuży sekwencja ujęć z różnych dzielnic Wrocławia. To zdjęcia z różnych lat, tak jak widoczne na nich napisy i hasła pochodzą z różnych okresów. Od paru lat ekspansja tych agresywnych w formie i treści murali narasta. Ile z nich powstało za niewymuszoną zgodą mieszkańców i właścicieli nieruchomości? Do kogo mogą się zwrócić z interwencją?


(fot. polskieradio)

Entenmark

niedziela, 16 czerwca 2013

Klima & satelita

Czasem wystarczy spojrzeć z dalszej perspektywy, żeby z dystansu zobaczyć to, czego nie da się dostrzec, kiedy znajdujesz się tylko na swoim podwórku. Jest takie pojęcie jak ochrona krajobrazu historycznego albo ochrona pejzażu kulturowego, albo ochrona widoku na zabytek.
Wiosną tego roku cukrownia Pfeifer & Langer Polska SA w Gostyniu rozpoczęła stawianie potężnego silosu na terenie swojej fabryki, która leży na terenie tego niewielkiego miasta. Ma on mieć docelowo około 75 metrów wysokości.

Już teraz ów betonowy mega-cylinder jest dominantą krajobrazu. Będzie ona widoczna nieporównanie lepiej z każdego miejsca i ze znacznej odległości. Znacznie lepiej niż we Wrocławiu "silos" Sky Tower. Problem w tym, że Wrocław jest rozległym miastem, a Gostyń nie. Silos w Gostyniu o wiele bardziej konkuruje z gotyckim kościołem parafialnym i z usytuowanym na wzgórzu obok miasta barokowym kościołem Filipinów niż Sky Tower z jakąkolwiek tego rodzaju budowlą zabytkową we Wrocławiu.
Co widać, gdy spojrzy się przez bramę, wychodząc z terenu bazyliki Filipinów - silos Pfeifer & Langer Polska SA.


Ale nie musi być to od razu skala kosmiczna, w tym sensie, że z kosmosu widać tę ingerencję. Oto dwa przykłady z ostatnich czerwcowych spacerów nad Odrą w okolicach Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Przykład pierwszy:


widok na katedrę; jakaś biała plama "świeci" mniej więcej pośrodku długości południowej elewacji. Na kominie budynku zamieszkiwanego przez księży diecezjalnych zamontowano biały talerz anteny satelitarnej. Ktoś się może i postarał, bo antena jest jakby ukryta za kominem, czyli nie widać jej tak bardzo od strony katedry; a może po prostu z tamtej strony jest lepszy odbiór, co chyba bardziej prawdopodobne. A wyobraźmy sobie, że takich anten przybędzie na tym dachu. Jedna już wystarczy. Żeby ją chociaż pomalować na ciemny kolor.

Przykład drugi:


wiele pisano o pawilonie wydziału chemii uniwersyteckiej przy nabrzeżu Joliot-Curie. Obrońcy architektury powojennej, zarówno historycy sztuki jak i architekci, rozwodzili się nad wartościami bryły i nowatorstwem tej zaniedbanej i czekającej ciągle na decyzję budowli. Tymczasem z tyłu, za nią, gdy spojrzeć z mostu Pokoju, z miejsca z którego bodaj najlepiej się ona prezentuje z odległości, wyrósł nowy budynek biotechnologii uniwersyteckiej. Przerósł on stary pawilon chemii. Cóż zdarza się. Ale architekci nie pomyśleli jak znajdzie się ich budynek w tym otoczeniu w widoku z większej odległości. Na jego dachu znalazły się liczne i duże blaszane obudowy różnych urządzeń klimatyzacyjnych itp. Nie osłonięto tego żadną obudową, "attyką". Teraz nie pawilon chemii przyciąga wzrok między nową (acz ciągle niefunkcjonującą) Biblioteką Uniwersytecką a wieżowcem tejże chemii uniwersteckiej, lecz jakieś blaszaki. O banerze na pół wysokości wspomnianego wieżowca już nawet nie piszę, bo za rok wiatr go postrzępi i odleci gdzieś, hen.

Entenmark

piątek, 7 czerwca 2013

Urszuli Wilk księżycowe medytacje nad zdumiewającą rozrzutnością natury w posługiwaniu się błękitem

Ula Wilk otwarła w piątek, 7 czerwca, swoją wystawę w ratuszu wrocławskim.


Nadała jej tytuł  przewrotny - "Zdumiewająca rozrzutność natury w posługiwaniu się błękitem". Przewrotny, bowiem wśród prezentowanych w patio ratuszowym 10 kompozycji malowanych na płótnie, tych, w których ów błękit jest narzucającym ton kolorem jest niewiele - może dwie. Ale wiadomo, że to jedna z ulubionych barw Uli.


Pod niebiańską kopułą rozpościera się jednak ziemia zmieniająca się przez kolejne pory roku. I z nich przedwiośnie przynosi zestawy kolorów, które wydają się dla niej równie inspirujące.
Abstrakcyjne pejzaże, które powstają w jej księżycowym atelier są jednak przede wszystkim jej pejzażami wewnętrznymi. Jest w nich niezwykła dynamika i zarazem zrównoważenie, jest poszukiwanie jakichś utajonych, intymnych sił natury i tajemnic, które odkrywa jak wnikający w struktury materii biolog albo i kosmolog. Mikro i makro ujęcia stają się tożsame w jej obrazach. Wilk stoi na najbardziej ziemskim gruncie w księżycach i patrzy w niebo.


Są tam również dwa płótna odmienne, stonowane i inaczej medytacyjne, bo poprzez pewną monotonię równoległych, delikatnych linii, zaburzoną jakby podskórnie przez swobodne, pęknięte nitki farby, zaznaczające się fakturowo. Jeden z tych obrazów przywodzi na myśl klimtowskie lasy bukowe.


Ostatnio była w Chinach. Przywiozła papiery, maluje na nich, konfrontuje się z chińską tradycją pejzażu i może kaligrafii. Niedługo otworzy im poświęconą wystawę w Entropii. Scalaj dalej ten świat!




Entenmark