poniedziałek, 23 lutego 2015

Już tylko jeden słup na Mamucie, a mury runą...

Dyskusje nad wysokością nowych murów nad Odrą rozwijają się we wszystkich mediach i coraz częściej słychać głosy, że mury ulegną, że może trzeba je będzie obniżyć. I dobrze, choć starego, krzywego muru, na którym historia, zakochani i miłośnicy regat oraz piwa odcisnęli swoje ślady nic już nie przywróci. Podobnie jak dotychczasowego widoku na Ostrów.

Tymczasem jakieś roszady mają miejsce przed elewacją Mamuta, o którym pisałem poprzednio. Dół z fundamentem pod jeden ze słupów trakcji tramwajowej zasypano starannie i położono na powrót chodnik, a nowe miejsce pod słup wyznaczono kilka metrów na wschód od budynku! Czyli punkty rozstawienia tych słupów nie są aż tak sztywne, można nimi nieco manipulować, co obrazuje poniższa para wizualizacji.



Jest o 50 % lepiej. Ale Panowie! Nie dałoby się tego drugiego słupa trochę w lewo? W tym przypadku symetria byłaby pożądana!

Entenmark

czwartek, 12 lutego 2015

Tam zaszły zmiany w polu naszego widzenia

Głośno od paru dni o nowym murze oddzielającym chodnik nadrzeczny od nurtu Odry  na odcinku między kładką nad zatoką gondoli a Akademią Sztuk Pięknych, czyli na Bulwarze Xawerego Dunikowskiego. Mur podwyższono do około 120 cm. Dzieci, zgarbieni staruszkowie, osoby na wózkach będą odtąd poruszać się na tym odcinku między murem a stromym zboczem bastionu Ceglarskiego. Szansę na oglądanie stąd lustra wody będą miały osoby mierzące od około 150 cm wzwyż.

                                       Zdjęcie u góry z przystawienia do oka. Dolne "z biodra".

Dlaczego tak wyremontowano niski, stary murek, na którym młodzi lubili siadywać zwieszając nogi w dół? Murek był stary i jakoś należało chronić jego charakter, a więc miał pozostać ceglany. Do rejestru zabytków wpisany nie był, bo przecież inaczej nie zostałby teraz zbudowany na nowo i bez odtworzenia jego cech stylowych (poza nakryciem z wierzchu płytami granitu i zachowaniem ozdobnych ciosów z piaskowca na narożniku przy kładce). Oczywiście rządziły zatem słynne normy - podobnego rodzaju jak te, którym zawdzięczamy najsłynniejsze biało-czerwone barierki wydzielające ścieżki rowerowe wzdłuż drogi na Trzebnicę i nie tylko. Ale tak naprawdę rządzi w takich sytuacjach brak myślenia, ograniczenie się do swojej, wąskiej działki odpowiedzialności i zwykły oportunizm.
A teraz zgłosił się poruszony tą sprawą prezydent Rafał Dutkiewicz, któremu mur też się nie spodobał, jak się dowiedział, że zaistniał, bo przeczytał w gazetach. Nie wypowiedział się jak dotąd konserwator miejski.
Ale to trochę przypomina problem z tzw. szpilkostradą w rynku, którą układa się za 3 miliony. Pojawiły się bowiem głosy tzw. opinii publicznej, że nie da się wygodnie chodzić po kostkach w rynku, bo paniom się obcasy wyginają. Teraz jednak nie używa się już oficjalnie czy półoficjalnie nazwy szpilkostrada, bo środki na przebudowę nawierzchni pozyskano na stworzenie pasa dla niepełnosprawnych. Wprawdzie wzdłuż pierzei rynkowych leżą gładkie płyty chodnikowe, ale te zastawiane są ogródkami lokali gastronomicznych. Nie prościej byłoby wydawać pozwolenia na ogródki odsunięte o te kilka metrów od linii kamienic? Chodniki mogłyby służyć wtedy do chodzenia, także na szpilkach, a nie do siedzenia.
Ale wracam do rzeki Odry w opisanym miejscu i widoków stamtąd.
Otóż murek to tylko jeden pryszcz. Tam zachodzą zmiany dalsze i trwalsze.
Zmiana pierwsza: wyrosła już bryła biblioteki Archidiecezji.


Zakryła w znacznej mierze widok na katedrę. Cóż, ten widok był zasługą zniszczeń wojennych, jak wiele innych widoków i perspektyw wrocławskich, które też w ostatnich latach zniknęły. Nowa biblioteka nawiązuje do kształtu stojącego tam do 1945 r. barokowego, osiemnastowiecznego alumnatu. Będzie zatem kolejną neobarokową atrapą. To nie będzie architektura, to nie jest dzieło sztuki architektonicznej, nie odważono się pomyśleć nawet o konkursie architektonicznym, by w miejscu tak specjalnym dać szansę na zaistnienie dobrej architektury naszych czasów. Znowu oportunizm. Projekt wykonała pracownia AQ7 z Wrocławia. Czym może się poszczycić? Po przeszukaniu internetu wydaje się, że niczym, jeśli nie liczyć krytykowanych w prasie projektów rozwiązań kolorystycznych dla bloków na osiedlu Popowice. A i to nie na własnej stronie internetowej, bo takowej chyba nie posiada. A wizje ukończonego budynku są takie:

[za: http://wroclaw.express-miejski.pl/galeria/4273-2,biblioteka-archidiecezjalna#powstanie-biblioteka-archidiecezjalna-na-ostrowie-tumskim]

Zmiana druga w najpiękniejszym pejzażu miejsko-nadrzecznym Wrocławia: trzeci komin elektrociepłowni. Jesteśmy niewątpliwie przyzwyczajeni do widoku tej starej pary kominów, tych kominowych Jasia i Małgosi.


Ale pojawienie się tego trzeciego uświadamia boleśnie jak paskudnie ingerująca jest ta ciepłownicza infrastruktura. I teraz, na początku XXI wieku, w kulturalnym poniekąd i aspirującym mieście pozwala się na postawienie w środku miasta (bo to jest teraz środek miasta jeszcze bardziej) takiej formy nie aspirującej do niczego więcej poza wydmuchiwaniem oczyszczonych spalin.


Czy komin nie może mieć formy bardziej ambitnej, bardziej zaprojektowanej architektonicznie, artystycznie (niekoniecznie tak, jak to zrobił Hundertwasser w Wiedniu), jeśli ma już tak wciskać się nam przed oczy i wyłazić w najbardziej zaskakujących widokach? A może to taka nowa wrocławska tradycja? Każdy chyba wie, o czym myślę?

Entenmark

sobota, 7 lutego 2015

Słupy na Mamucie

Wrocławskie MPK modernizuje trakcję tramwajową na ul. Sienkiewicza, na odcinku między pl. Bema a ul. Matejki. Prace miały zakończyć się na początku grudnia 2014, ale są już znacznie opóźnione. Nie to mnie jednak martwi. Powodem tego wpisu po miesiącach przerwy jest dzisiejszy spacer, w trakcie którego zorientowałem się, że dwa wielkie nowe słupy podtrzymujące trakcję elektryczną mają stanąć tuż przed ceglaną elewacją dawnego magazynu piekarni Mamut (do 1945 Consum Verein). Budynek z lat 1912-1915 wg projektu Alfreda Doerferta ma  niezwykle charakterystyczną, ceglaną elewację, której kompozycja oparta jest na kontraście rytmu arkad w kondygnacji parteru i wysokich wnęk mieszczących okna trzech wyższych kondygnacji. W nich też umieszczone są w pewnych odstępach ceramiczne płaskorzeźby ukazujące pracę w piekarni. Budynek zarówno ze względu na walory konstrukcyjne, jak i architektoniczne formy elewacji zaliczany jest do "najciekawszych protomodernistycznych budynków przemysłowych powstałych przed I wojną światową we Wrocławiu." [Jerzy Ilkosz w: Leksykon architektury Wrocławia, 2011, s. 876].


                                       
                                     Tak mniej więcej mają być ustawione słupy nowej trakcji.


Nawet jeśli istnieją jakieś nowe przepisy nakazujące mocowanie trakcji na niezależnych od budynków słupach, nawet jeśli bywają problemy ze zgodą właściciela budynku na mocowanie trakcji do elewacji, to w przypadkach budynków zabytkowych należy poszukiwać innych rozwiązań niż najbardziej prostackie. Niestety nie zrobiono tego sześć lat temu przed elewacją dawnego domu handlowego Kameleon, modernistycznej wizytówki Wrocławia (Erich Mendelsohn), gdzie trzy słupy trakcji stanęły tuż przy elewacji (por. post z 15 sierpnia 2009: http://wroclaw-cartoon2.blogspot.com/2012/01/z-kartonowego-archiwum-8-watpliwy-urok.html). Na pewno to nie słabość żelbetowej konstrukcji budynku magazynu piekarni wymaga usunięcia z niej mocowań trakcji, których prawie się nie zauważa. Tak to też robiono w czasach, kiedy go budowano.
Prymitywizm postępowania projektantów w przypadku prowadzonej obecnie modernizacji, jak i bezwład nadzoru konserwatorskiego i plastycznego w mieście są porażające.

Entenmark