niedziela, 17 czerwca 2012

po...hymnie!

Uff. Napięliśmy się, w marzeniach bujaliśmy po szczytach, komentatorzy doradzali trenerowi lub - jak w trakcie transmisji TVP1 - modlitewnie niemal zaklinali los, by się odwrócił.
Euro weszło nawet na ołtarze ustawiane na ulicach na Boże Ciało. Wymieszało się narodowo-katolicko w okazjonalnych dekoracjach.



Politycy także wykorzystali swoje 5 minut. We Wrocławiu promował się z pomocą krasnoludków wręczanych piłkarzom prezydent Dutkiewicz. Cóż, jego nie do końca udane zabiegi pokazują, kto tu był ważniejszy i kto jest większym celebrytą. Parę fotografii z autorem cudownego gola (jednego z dwóch wbitych przez naszą reprezentację na Euro) udało się jednak zrobić.

fot. Mieczysław Michalak (za: Gazeta Wyborcza)

Prezydent miał polityczno-biznesowego nosa, przyjmując wcześniej czeską reprezentację. Czesi mogli się poczuć we Wrocławiu jak u siebie - w końcu miasto przez stulecia było w Koronie Czech. To, jak Czesi znaleźli się we Wrocławiu, jak sympatycznie byli przyjmowani, jest niewątpliwym dobrym sygnałem - z obu stron.
Euro trwa, choć dla naszej reprezentacji jest już - jak w reklamie piwa pokazywanej przed, w trakcie i po transmisjach - "po... hymnie". Jak więc teraz żyć, panie prezydencie?


Entenmark

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz