piątek, 24 stycznia 2014

Minciela "Drzwi do malarstwa"


Niektóre dzieła sztuki można smakować. Za każdym razem, gdy podchodzę do płócien Eugeniusza Minciela, gdy wiem, że mam je zobaczyć, towarzyszy mi odczucie jak przed ucztą. Wiem, że dostarczą wrażeń jak świetnie skomponowane danie – wyważone między poczuciem nasycenia, jakie daje treść główna, i rozkoszą dostarczaną przez umiejętnie z nią scalone, urozmaicające przyprawy. Można nimi karmić oczy i mieć z tego niemal fizyczną przyjemność. Nie każde malarstwo na to pozwala.
Jeśli ma się okazję widzieć Minciela w akcji malarskiej, to można zobaczyć w niej artystę wypracowanego gestu i szybkich decyzji. Potrafi wtedy stopić się z aktem malarskim w momencie jego zaistnienia. Staje się medium, które przynosi nam  jakieś pierwotne współodczuwanie formy malarskiej, znaku i gestu. Gdyby mu dać możliwość pokrycia barwami chropawych ścian wielkiej groty czy jaskini, uczyniłby to zapewne bez wahania i stworzyłby magiczne, wieloznaczne, tajemne labirynty podświadomych znaczeń, przeczuwanych emocji, obiecanych i upragnionych, czasem spełnionych. Jest malarzem o szamańskiej ekspresji, którą konkretyzuje w abstrakcji, migotliwej grze linii, unoszących się na powierzchni mocno i pewnie zestawianych kolorów i kształtów, wnikających w nie lub spod nich przezierających. Minciel, malarz pierwotny, rozrzuca hojnym gestem czytelne ślady i słabsze tropy, tworzy we własnym, ezoterycznym alfabecie hieroglify sensu. Odczucie, że na moment odkrywa wewnętrzne pejzaże, które jesteśmy w stanie zrozumieć, zjawia się nieodparte, ale jest mylne. Esencji sztuki i magii nie pojmuje się rozumem, lecz trzewiami. A sztuka i magia idą przed nim i za nim.
Eugeniusza znam od trzydziestu lat z kawałkiem. Czy to coś zmienia? Nic w moim przekonaniu o tym, że to artysta dysponujący niezwykłym wyczuciem formy malarskiej oraz okiem i ręką, które bez problemu pozwalają mu to wyczucie przełożyć na sztukę.


Eugeniusz otwiera 27 stycznia swoją wystawę "Drzwi do malarstwa" w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

Entenmark

środa, 8 stycznia 2014

Stanowcze NIE! dla układu heliocentrycznego na najpiękniejszym (ciągle jeszcze) placu Wrocławia

Żarty na bok. Z pomysłem opisanym w poprzednim poście - umieszczenia "mozaiki z granitu" na placu przed kolegiatą Krzyża Świętego we Wrocławiu - sprawa wygląda następująco:
- pomysł ma swoje źródło w Urzędzie Miasta
- obecnie trwają prace mające na celu zgromadzenie dokumentacji, służącej do projektu i uzyskania zgód
- istnieje projekt wstępny (?), opisany i zreprodukowany w poprzednim poście
- dekoracja  ma mieć kształt koła o średnicy 4 metrów


- jak pokazuje plan lokalizacji, "mozaika" miałaby się znajdować w bruku na wysokości pd.-zachodniego narożnika kościoła, pomiędzy nim a pomnikiem św. Jana Nepomucena i barokowym budynkiem dawnego sierocińca biskupiego
- jak widać z planu lokalizacji, wybór miejsca podyktowany jest jednym tylko względem: ma być na placu przed kolegiatą, a tam tylko to jedno miejsce nie kryje pod spodem sieci wodnych/kanalizacyjnych itp.
- sprawa nie trafiła jeszcze do biura Miejskiego Konserwatora Zabytków ani do Koordynatora Plastycznego Wystroju Miasta (zw. plastykiem miejskim) w Urzędzie Miasta.


Prace jednak trwają, dokumentacja jest gromadzona. Projekt zainicjowany przez Urząd Miejski (analogicznie zatem do "ścieżki historycznej" na pl. Nankiera, której pomysłodawcą miał być wiceprezydent Adam Grehl) siłą rzeczy będzie rozpatrywany i oceniany przez oba miejskie organy kontroli i nadzoru (sic!).

Uważam, że realizacja tego projektu na obszarze placu przed kolegiatą św. Krzyża bezpowrotnie zniszczy charakter tej przestrzeni. Letni ogródek Cafe Chic gracący bezgustnie plac to przy tym pryszcz, bo znika na zimę, a ten wykwit będzie tam świecił cały rok.
Jest jeszcze kwestia Kopernika. Może by inicjatorzy pomysłu popytali najpierw historyków o charakter w jakim nasz astronom występował w kapitule kolegiackiej? Może nie snuć fantazji i nie puszczać w obieg legend o jego domniemanym zaangażowaniu w nieudane tworzenie uniwersytetu we Wrocławiu. Tylko czekać, a pojawi się inicjatywa honorowego obywatelstwa. Za to, że Nicolaus Copernicus pobierał stąd przez lat 35 "pensję" kanonika-prałata, nie biorąc przecież żadnego udziału w życiu i pracach kapituły, może wystarczy mu już tablica na kościele, inskrypcja w jego wnętrzu i okazały pomnik w centrum miasta. A propos tego ostatniego: o wiele lepiej zostałyby wykorzystane środki, które chce się wydać na upamiętniający Kopernika układ heliocentryczny w sercu Ostrowa Tumskiego, gdyby te pieniądze przeznaczyć na remont (nie tak spektakularny) rozpadającej się od lat nawierzchni placu przy ul. Piotra Skargi, na którym stoi niezły pomnik astronoma zaprojektowany przez prof. Leona Podsiadłego w 500-lecie urodzin w 1973 roku. Układ heliocentryczny jest tam również.

Entenmark