Zdjęcie u góry z przystawienia do oka. Dolne "z biodra".
Dlaczego tak wyremontowano niski, stary murek, na którym młodzi lubili siadywać zwieszając nogi w dół? Murek był stary i jakoś należało chronić jego charakter, a więc miał pozostać ceglany. Do rejestru zabytków wpisany nie był, bo przecież inaczej nie zostałby teraz zbudowany na nowo i bez odtworzenia jego cech stylowych (poza nakryciem z wierzchu płytami granitu i zachowaniem ozdobnych ciosów z piaskowca na narożniku przy kładce). Oczywiście rządziły zatem słynne normy - podobnego rodzaju jak te, którym zawdzięczamy najsłynniejsze biało-czerwone barierki wydzielające ścieżki rowerowe wzdłuż drogi na Trzebnicę i nie tylko. Ale tak naprawdę rządzi w takich sytuacjach brak myślenia, ograniczenie się do swojej, wąskiej działki odpowiedzialności i zwykły oportunizm.
A teraz zgłosił się poruszony tą sprawą prezydent Rafał Dutkiewicz, któremu mur też się nie spodobał, jak się dowiedział, że zaistniał, bo przeczytał w gazetach. Nie wypowiedział się jak dotąd konserwator miejski.
Ale to trochę przypomina problem z tzw. szpilkostradą w rynku, którą układa się za 3 miliony. Pojawiły się bowiem głosy tzw. opinii publicznej, że nie da się wygodnie chodzić po kostkach w rynku, bo paniom się obcasy wyginają. Teraz jednak nie używa się już oficjalnie czy półoficjalnie nazwy szpilkostrada, bo środki na przebudowę nawierzchni pozyskano na stworzenie pasa dla niepełnosprawnych. Wprawdzie wzdłuż pierzei rynkowych leżą gładkie płyty chodnikowe, ale te zastawiane są ogródkami lokali gastronomicznych. Nie prościej byłoby wydawać pozwolenia na ogródki odsunięte o te kilka metrów od linii kamienic? Chodniki mogłyby służyć wtedy do chodzenia, także na szpilkach, a nie do siedzenia.
Ale wracam do rzeki Odry w opisanym miejscu i widoków stamtąd.
Otóż murek to tylko jeden pryszcz. Tam zachodzą zmiany dalsze i trwalsze.
Zmiana pierwsza: wyrosła już bryła biblioteki Archidiecezji.
[za: http://wroclaw.express-miejski.pl/galeria/4273-2,biblioteka-archidiecezjalna#powstanie-biblioteka-archidiecezjalna-na-ostrowie-tumskim]
Zmiana druga w najpiękniejszym pejzażu miejsko-nadrzecznym Wrocławia: trzeci komin elektrociepłowni. Jesteśmy niewątpliwie przyzwyczajeni do widoku tej starej pary kominów, tych kominowych Jasia i Małgosi.
Ale pojawienie się tego trzeciego uświadamia boleśnie jak paskudnie ingerująca jest ta ciepłownicza infrastruktura. I teraz, na początku XXI wieku, w kulturalnym poniekąd i aspirującym mieście pozwala się na postawienie w środku miasta (bo to jest teraz środek miasta jeszcze bardziej) takiej formy nie aspirującej do niczego więcej poza wydmuchiwaniem oczyszczonych spalin.
Czy komin nie może mieć formy bardziej ambitnej, bardziej zaprojektowanej architektonicznie, artystycznie (niekoniecznie tak, jak to zrobił Hundertwasser w Wiedniu), jeśli ma już tak wciskać się nam przed oczy i wyłazić w najbardziej zaskakujących widokach? A może to taka nowa wrocławska tradycja? Każdy chyba wie, o czym myślę?
Entenmark
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz