niedziela, 11 marca 2012

Kosałk(cj)a w MWW

Sobota, 10 marca. Oprowadzanie kuratorskie (Jolanta Ciesielska) po wystawie "Mit i melancholia" (do 9 kwietnia!) w Muzeum Sztuki Współczesnej (schron). Uczestniczy około 30 osób może nieco więcej. Szwankuje trochę nagłośnienie, a szkoda bo pani kurator mówi dużo, chętnie, przystępnie, omawia każde niemal dzieło. Z prezentowanych artystów obecny bodaj jako jedyny Jerzy Kosałka, którego wielkie zdjęcie na płachcie billboardu wisi nad wejściem na wystawę.

Artysta na tle Jerozolimy, ubrany w czarny t-shirt z białym napisem Cosher CosałCa, ujawnionym jakby w ostatnim momencie przed spuszczeniem migawki przez rozchylenie pół czarnej marynarki. Na głowie niewielki czarny kapelusik, oczy zasłonięte czarnymi ray-banami (?). Jak jednak daleko sięga tu typowa gra Kosałki ze znaczeniami? W tle święte miasto, ale jego jedynym rozpoznawczym znakiem na tej panoramy jest potężna złota kopuła na Skale przy meczecie Al-Aksa na wzgórzu świątynnym, czyli święte miejsce judaizmu, jak i przede wszystkim islamu. Ubrany w czerń, jak ortodoksyjny żyd (a la NY), prezentuje się jednak na tle budowli wzniesionej przez Arabów. Pokrętna mitologia artysty? Cosalaksa!
Zaraz potem salka, w której więcej nowych obiektów Kosałki. Trzy pleksiglasowe pudła z realistycznie odtworzonymi sfałszowanymi rzeczywistościami. Najnowszym jest makieta schronu sztuki z otoczeniem, w którym zaznaczono pożądaną przez niektórych interwencję - lokomotywa oddzielona od schronu szczelnym parawanem wysokich topoli. Nie ma jej!

Za to na tyłach parkuje czerwony tir z napisem CosałCa na burcie. Tęsknota za znakiem niegdyś wieńczącym schron? Jednak o ileż lepiej wygląda okolica bez lokomotywy. Kolejne pudło zawiera projekcję kolejnej zmiany na wrocławskim cokole - Niemcy rozpoczynają przywracanie kogoś w miejscu uzurpowanym sobie od niedawna przez Chrobrego.

Tymczasem kuratorka zapowiada performance Artysty. Będzie on związany z trzecim obiektem, pokazującym słynny skok Lecha Wałęsy przez mur stoczni. Wałęsa-robotnik jest uroczy. Przelatuje ze swobodą nad murem, odtworzonym przez Artystę po studiach w realu. Przybiera pozę sugerującą moc i umiejętności Supermana, Asa lub zmartwychwstającego Chrystusa, choć w kraciastej koszuli flanelowej.

Artysta wyjaśnia, że po licznych zapytaniach publiczności o znaczek Matki Boskiej w klapie marynarki Lecha, zdecydował się na spełnienie próśb - mimo, iż jako realista musi stwierdzić, że znaczek pojawił się w klapie znacznie później. Wyjął z torby jakieś opakowanie (po torciku lodowym? mniam!),

pomajstrował i .............


Efekt piorunujący, a nowe znaczenia rozszerzające możliwości interpretacyjne tej stworzonej nadrzeczywistości. Bo palce Lecha już jakby mniej w V się układały, a bardziej jakby wskazywały na ów cud zjawienia się Maryi. Czy artysta wiedział już? Niee, raczej przeczuł, że ojciec dyrektor ogłaszał właśnie, że zamierza zawierzyć Królowej Polski Radio Maryja i Telewizję Trwam!

A na konto pani kurator Ciesielskiej należy zaliczyć udane odczarowanie klaustrofobicznych przestrzeni schronu. To jednak wymaga, jak widać doświadczenia i zrozumienia. Nadzwyczaj starannie trzeba dobierać dzieła na wystawy w tym miejscu. Teraz się udało.

Entermark

2 komentarze:

  1. wszystko się zgadza, poza tym, ze na oprowadzaniu było 111 osób. Gdyby było 30, to nie byłoby takiego niemiłosiernego ścisku.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się pomyliłem w skrupulatnych obliczeniach :)

      Usuń