piątek, 9 marca 2012

PRL bez znaczenia, chrońmy dobrą sztukę

Mamy za sobą spotkanie dyskusyjne pod prowokacyjnym (?) tytułem "Czy i jak chronić architekturę PRL-u we Wrocławiu?". Odbyło się 8 marca w gościnnym krużganku Muzeum Architektury, a przygotowało je Stowarzyszenie Historyków Sztuki. Frekwencja dopisała, byli historycy sztuki, architekci, urbaniści, konserwatorzy, studenci, goście z Krakowa i Katowic oraz osoby bezpośrednio zaangażowane w temat audytorium chemii: pani konserwator miejska Katarzyna Hawrylak-Brzezowska, pani redaktor Beata Maciejewska, pan dr Łukasz Krzywka, a także doborowe grono młodych historyków sztuki, którym architektura powojenna Wrocławia leży na sercu, a tematy doktoratów na jej temat drzemią w laptopach. Dziwnym trafem kilku osób nie było, choć przywoływano je, a mianowicie prezesa SHS O/Wrocław, dr. hab. Rafała Eysymontta, prof. Agnieszki Zabłockiej-Kos, redaktora naczelnego GW Jerzego Sawki.
Spotkanie prowadziła ze specyficznym urokiem pani Maria Zwierz z zarządu SHS i zarazem z Muzeum Architektury.
Objaśniła ona na początku zasady dyskusji - nie miało być personalnie (tj. o architektach), nie miała być skupiona na audytorium - po czym wywołała do głosu prof. Olgierda Czernera, który zresztą do niego się niejako wyrywał. Tam gdzie siedział, w pierwszym rzędzie nastąpił jakiś tumult. Profesor jakby chciał, ale się wahał, jakby miał coś rzec, ale nie było do kogo (red. Sawka). Wreszcie moderatorce udało się ubłagać nestora o wypowiedź. Zanim rozwinął ją szeroko, zgromadzenie opuścił z nieznanych bliżej powodów wzburzony inny pracownik muzeum, dr Cezary Wąs. To nie przeszkodziło już jednak dziwnej i obszernej wypowiedzi Czernera, który swobodnie poruszając się wśród przykładów już jakby kiedyś słyszanych, od opery w Lyonie po świątynię w Ito (?) w Japonii, wyrażał swoje oburzenie wobec tekstu Sawki, większości chyba nieznanego. Ponieważ miał on w nim stwierdzić, iż wszystkiemu winni są konserwatorzy, których jest za dużo, usłyszeliśmy emocjonalną odpowiedź-tyradę z porównaniami do rewolucji francuskiej (ustawcie gilotynę przed redakcją GW, za nasze głowy będą płacić), żakierii galicyjskiej 1846 (też głowy) i marca '68 (bo akurat mamy marzec). Było to niezwykłe przedstawienie, zwłaszcza dla jakichś 4/5 zgromadzonej publiczności, co ani rzeczonego tekstu Sawki nie znała bo za świeży, ani prof. Czernera kojarzyć nie mogła, bo za młoda. Potem profesor się ulotnił, a klamrą spinającą była już pod koniec reakcja mgr Anny Jezierskiej z SHS, która stanowczo zaprotestowała wobec tak - delikatnie mówiąc - niekulturalnie i nieprawdziwie przedstawionych faktów, odpierając też zarzut  o zamknięciu  łamów GW na inne opcje. To był zatem początek i koniec.
Pośrodku nie było najgorzej, choć wypowiedzi były nieco rozstrzelone. Wyróżniał się zgodny chór doktorancki, dwóch głosów męskich i jednego kobiecego (Agata Gabiś, Michał Duda, Krzysztof Ziental), którym słabszy odpór dawał samotny Krzywka. Z kolei pan urbanista swoim basso continuo nawoływał "chrońmy osiedla, bo na nich mieszkamy", dr Maciej Żelbromski (Wyższa Szkoła Rzemiosł i Zarządzania) wygłosił mowę o wartościach autentyzmu (ślad ręki, faktura, detal), choć najbardziej znany jest z malowania rekonstrukcji (fasada kamienicy Pod elektorami, aula muzyczna uniwersytetu), pani konserwator miejska podsumowała, że i tak wszystko kończy się na pieniądzach. Tak to mniej więcej wyglądało, ale było zabawnie, choć momentami nudnawo.
Widać było, że pod powierzchnią przebiegają krzyżujące się linie podziałów i sporów, a może i interesów (lub przynajmniej zainteresowań), ale wszystko zostało raczej kulturalnie przeprowadzone.
Co do pytania zadanego w tytule spotkania. Chyba na sali nie było takich, którzy wątpiliby w sens ochrony lub go podważali. Rzecz dotyczyła raczej tego co, jak i w jakim zakresie. Na te pytania odpowiedzi nie było. Ale i być nie mogło. Może, jeśli udałoby się zorganizować następne tego typu spotkania, skupione na konkretnych przypadkach?
Widzę jednak trzy podstawowe sposoby, które stosować można równolegle, w zależności od wartości artystycznej obiektu i nie ma tu nic odkrywczego:
1/ zachować w całości (choć nie widzę szans dla audytorium)
2/ renowować, czyli przywracać zagubioną pierwotną estetykę, głównie zewnętrza
3/ zachowywać fragmenty (neon, szyld, barierkę, drzwi, krzesełka itp.), które można eksponować choćby w miejskim muzeum (choć to obecne nie za bardzo się do tego nadaje z jego pompatyczną formą).

A spotkania takie, jak to - byłyby one dla sprawy ochrony zabytków dobrą rzeczą, nie tylko zresztą samych dóbr kultury współczesnej. Zdaje mi się, że równie palący jest problem tych obiektów, które do rejestru są wpisane i które w majestacie urzędowym są poddawane "obróbce" konserwatorskiej.

Entenmark

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz