niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 37 (Survival 8)


27 czerwca 2010

Survival number 8 zaczął się wczoraj wieczorem, jeszcze trwa, ale przetrwa tylko do niedzieli, więc spieszcie się! Spieszcie, żeby się przekonać, czy wyszło w bunkrze przy Strzegomskiej.
Moje wrażenie, ale i zasłyszane opinie to potwierdzają, jest takie, że ta edycja jest słabsza. Mimo "nazwisk" (Nieznalska wystawiana na "afisz") i setek chętnych artystów z całego świata, jak chwalili się organizatorzy, i z których musieli wybrać bodaj trzydziestkę.
Dlaczego jest jak jest? To chyba jednak w dużej mierze efekt miejsca - paradoksalnie, bo wydawało się, że bunkier to samograj. Ale zeszłoroczna wytwórnia filmowa, czy wcześniej kamienice przy Włodkowica z okolicami, by nie sięgać do dworca kolejowego, to były miejsca, które stwarzały bardziej zróżnicowane możliwości dla samych twórców. Więcej od nich wymagały i więcej dawały. Bunkier jest pod tym względem trudniejszy. 
Rzecz druga, to zapewne dobór prac.  Nie wiemy, co odrzucono, co było wśród tych pary setek nie zakwalifikowanych. Kuratorzy się jednak nie zmienili, chyba - w co nie chciałbym wierzyć - że ich nagroda Wyborczej zmieniła i tak wpłynęła.
Hasło 8 edycji "Architektura jako miejsce zbrodni" wyjaśniane jest na tak wiele sposobów, że właściwie wszystko można było pod nie podciągnąć. Może byłoby lepiej bezhasłowo? 
Przyznać trzeba, że przynajmniej jedna z dwóch pokazywanych prac Doroty Nieznalskiej się tu i w tym kontekście sprawdziła. Nosi tytuł "Zbrodnia". 
  
W centralnym pomieszczeniu bunkra wirują ostrza oświetlone czerwonym światłem, rzucając ruchomy cień w kształcie swastyki. Na wielu płaszczyznach można odnosić wymowę pracy do hasła 8 edycji i miejsca. Symbolika jest uniwersalna, środki wyrazu proste, efekt mocny. Ta mroczna komora jest sercem bunkra, miejsca, które ma chronić, ale zawiera w sobie zbrodnię. Chyba nie przypadkiem obok umieszczono instalację dźwiękową Grzegorza Łoznikowa "Serce bunkra" (to mógłby być równie dobry tytuł pracy Nieznalskiej), którą budowały dźwięki bijącego głucho serca.
Wśród innych prac wyróżniłbym głównie instalacje dźwiękowe właśnie - one w labiryncie pomieszczeń działały szczególnie dobrze. Poza tym takie, które - jak to było w poprzednich edycjach - reagowały na wnętrze. Np. Janusza Łukowicza:
  
To jest jakiś pomysł na to, jak przerobić na "sztukę" niefrasobliwą działalność fachowców-monterów. Albo "Atrapa"  Katarzyny Włodarczyk:
  
Za pomocą niewielu prostych rekwizytów uzyskała efekt, jaki spotkać można w wielu blokowiskach, czy kamienicach. Tu drzwi są atrapami, wnęki za nimi są zamurowane, ale czy życie w takiej, jak odwzorowana, architekturze nie jest namiastką tylko?
Niestety, zawiedli tym razem wrocławscy znani. Jerzy Kosałka zaanektował niby cały bunkier, dając jedynie w różnych miejscach tabliczki ze swoim nazwiskiem i tytułem "Obecność".  Był właściwie nieobecny. Zasługą szablonu Pawła Jarodzkiego namalowanego wzdłuż jednego z biegu schodów wiodących do wyjścia było tylko to, że idąc wzdłuż niego można było przypadkiem trafić do piwnej knajpy na parterze, która znakomicie puentowała - niechcący - wystawę:
  
Natomiast całkiem przyjemnie było posłuchać przy bunkrze wykładu zaproszonego z Gdańska Jacka Friedricha. Akademicki, acz swobodny w formie, przybliżał problem zmagania się z żywą tkanką miejskiej architektury na przykładzie Gdańska przed- i tuż po II wojnie:
  
Mimo, że wrażenia z poprzednich edycji były mocniejsze, to należy się cieszyć, że Survival u nas jest i mimo głębokich przeszkód, jakie stanęły na drodze obecnej edycji, a o jakich piszą kuratorzy w gazetce survivalowej, życzmy mu, by przetrwał!

Entenmark
Entenmark (00:09)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz