niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 44 (Dekonstrukcja formy i sensu - Szewska 35)


15 grudnia 2010
We Wrocławiu na ulicy Szewskiej nr 35 stoi kamienica. Zapewne wpisana jest do rejestru zabytków, ma hasło w Atlasie Architektury Wrocławia, a od ponad roku obserwować można, jak na żywej materii zabytku przeprowadzany jest konserwatorski eksperyment. Właściwie jest to cała seria eksperymentów, które jednak mieszczą się w kształtowanej od paru lat "wrocławskiej szkole konserwatorstwa stosowanego". Obawiam się zarazem, że opisana poniżej metoda postępowania nie jest oryginalnym pomysłem wrocławskim. Z różnych stron kraju dochodzące informacje wskazują, że mamy do czynienia z jakąś epidemią.
Wydawać by się mogło, że w zabytku najważniejsze jest to, co oryginalne, autentyczne. Od bryły architektonicznej po fakturę, kolor, materiał. Że, jeśli nie ma żadnych podstaw do zmiany, mającej na celu przywrócenie formy zniszczonej przez niewłaściwe przebudowy, to nie powinno się jej dokonywać.
Najwyraźniej doktryna konserwatorska w Polsce uległa zmianie. Oczywiście, niefachowe postępowanie ze strony dyletantów zawsze i wszędzie można spotkać. Wtedy zdarza się nam słyszeć nawet z daleka głosy protestu i oburzenia wyrażane przez ekspertów, fachowców i urzędników nadzorujących. Przykładem remont Ostrej Bramy w Wilnie, do którego krytyki ze strony litewskiej Konserwator Zabytków kiedyś się już odwoływałem na blogu. Ostatnio w prasie pisano o proteście włoskich historyków sztuki, gdy okazało się, iż antycznej rzeźbie wypożyczonej do siedziby premiera Berlusconiego na jego życzenie dorobiono obtłuczone genitalia i ramię.

Przed remontem elewacji wrocławskiej kamienicy przy Szewskiej, rozpoczętym w lecie 2009 ( Urząd Miejski ogłosił przetarg na wykonawcę remontu całości budynku ponad rok wcześniej), wyglądało to tak:

  
(fotografia ze strony www.fotopolska.eu)

Boniowany parter z bramą do sieni umieszczoną na osi i dwiema parami okien po bokach; brama oraz dwie osie okienne górnych kondygnacji wyróżnione były lekkim uskokiem lica elewacji oraz naczółkami wspartymi na konsolkach nad parą okien pierwszego piętra. Wszystkie otwory okienne miały tynkowe, profilowane opaski i takież gzymsy pod parapetami. Ten charakter nadała elewacji modernizacja przeprowadzona chyba w początkach XIX wieku, w duchu klasycyzmu. W ścianie szczytowej, odsłoniętej po usunięciu po II wojnie sąsiedniej kamienicy, uwypuklono gotyckie wątki, zostawiając wystające cegły strzępi i arkad w parterze, co miałoby sugerować (?) urwanie ciągu dawnej pierzei. Nowe cegły wyraźnie odróżniały się od starych, widać było łatanie, co nowe, a co stare. Mimo wszystko nie tworzono pozoru autentyczności takiej formy tej ściany.
Remont elewacji zewnętrznych w 2009/10 roku najpierw zakończono właśnie tutaj. Wszystko wyrównano - fugi, cegły i kolory. Od lat paru można obserwować, jak po mniej lub bardziej drastycznym oczyszczeniu elewacji ceglanych maluje się je pracowicie małymi pędzelkami, każdą cegłę z osobna, aby uzyskać efekt nowej gotyckiej ściany. Nawet tam gdzie, jak w opisywanym przypadku lub w położonym przy tej samej ulicy fragmencie elewacji dawnego kościoła św. Agnieszki,  autentyczny mur posiadał liczne fragmenty uzupełnione w cegle maszynowej.
Potem przyszła kolej na 1 i 2 piętro elewacji frontowej. Skuto tynki. Wtedy wyszły dawne obramienia okien, w tym kamienne opaski renesansowe części z nich na 1 piętrze. Decyzja była szybka. Nałożono grube, nowe tynki, zamurowując te kamienne detale. Wyrównano lico elewacji, likwidując wyodrębnienie środkowej osi. Okna otrzymały nowe tynkowe opaski, a w kilku z nich wypracowano naśladownictwa kamiennych profili renesansowych (nie mam pewności, czy akurat tam, gdzie były takie kamienne i prawdziwe). Naczółkom pary okien "odebrano" wspierające je konsolki, uznając je za wtórny dodatek do naczółków (kto wie czy słusznie), gdy tymczasem - tak się może wydawać - górne kondygnacje miały teraz uzyskać charakter skromny, acz barokowy chyba. 

  

Bieda była z parterem. Tu bowiem spod tynków wyszedł inny kształt obramienia otworu bramy - w jej węgarach ukazały się nisze, zdradzające nowożytne pochodzenie. Tymczasem po jej bokach ujawniły się wnęki i płyciny oraz profilowane w cegle obramienia otworów okiennych i wejściowych (?) z okresu późnogotyckiego. Po prawej stronie obecnej bramy okna prostokątne, a nad nimi długi poziomy pas dekoracyjnej wnęki. Po lewej, zachowany w całości łuk typu ośli grzbiet. Nad otworem obecnej bramy fragmenty bodaj pary takich łuków. 
Ten stan - odsłonięte odkrywki - trwał długo. Ciekaw byłem, jak sobie z tym problemem poradzą konserwatorzy i projektant. Zaczęto od skuwania całkiem dobrze zachowanych profilowanych, ceglanych obramień po prawej stronie bramy. Następnie wymurowano je mniej więcej podobnie z nowych cegieł. Po stronie lewej, poniżej gotyckiego łuku, wykuto nowe drzwi wiodące wprost do słynnej pracowni czapkarskiej. Wydawało się, że to już koniec dewastacji. W końcu bramę też postanowiono zbarokizować, wymurowano nad nią całkiem nowy, poziomy gzyms, obwiedziono profilem. Aż tu nagle, 12 grudnia, dzielni robotnicy legnickiej firmy SAWREM skuli młotem gotyckie kształtki ceglane łuku w ośli grzbiet. Dlaczego? Po to, by wymurować ten łuk na nowo, z nowych cegiełek. Czy ktoś to rozumie? Chyba tylko urzędnicy konserwatora zabytków, bo to chyba za ich zgodą (powstrzymuję się od słów mocniejszych), tak przynajmniej zeznali wykonawcy.
Oto seria zdjęć ilustrujących opisany proces wykuwania nowego stylu.
Płyciny okien i wnęka nad nimi po prawej stronie bramy; wnet po odkryciu: 

  

Po skuciu:
   

Łuk gotycki po odkryciu (zwracam uwagę na kamienne nadproże):
  

I nadal jeszcze autentyczny, ale z żelazną belką dwuteownika w miejscu kamiennej:

  

A teraz będzie nowszy i piękniejszy!

  

Nie przejmowano się też wyjętymi ze ścian kamiennymi, renesansowymi obramowaniami, jedno z nich skutecznie podpierało płot:

  
  

Kamienica przy Szewskiej 35 sąsiaduje z siedzibą uniwersyteckiego Instytutu Historii Sztuki. Tuż pod jego nosem jego dawni absolwenci zatrudnieni w urzędzie Konserwatora Zabytków wraz z pracującymi tam absolwentami architektury akceptują, a może nawet postulują coś niebywałego w zakresie konserwatorstwa. Może jest to rodzaj sprawdzania wytrzymałości, obojętności i poziomu akceptowalności absurdu w postępowaniu z zabytkiem?
Swoisty oddźwięk uzyskało to w ostatnim, jesiennym numerze instytutowego pisma Quart, w którym dr Cezary Wąs zilustrował swój tekst o filozoficznych aspektach dekonstrukcji w architekturze współczesnej fotografiami remontu kamienicy. Zrozumienie związku nie jest łatwe. Ale czy łatwiejsze jest zrozumienie sensu opisanych realnych działań przeprowadzanych pod nadzorem urzędu konserwatorskiego we Wrocławiu?

Entenmark (potężnie skonfudowany)
Entenmark (13:28)

1 komentarz:

  1. aż ciarki przechodzą jak to czytam! skandal! cóż Polska i tyle.... ;(

    OdpowiedzUsuń