niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 46 (Tablicowa dydaktyka)


21 stycznia 2011
We Wrocławiu rozszerza się zaraza dydaktyczności. Jak wiadomo nikt już nie chce czerpać wiedzy z zakurzonych książek. Internet jest naszą encyklopedią powszechną dnia każdego. Nie wszyscy w to chyba wierzą i gdzieś na szczytach lokalnej władzy powstają koncepcje przekazywania wiedzy historycznej o Wrocławiu na ulicach i placach miasta. Jakimś prekursorem w tym względzie był dyrektor Maciej Łagiewski. Jego idea zatłoczenia parteru starego ratusza popiersiami różnych osobistości mniej lub bardziej związanych z Wrocławiem, od św. Jadwigi i Henryka Brodatego po Wandę Rutkiewicz bodaj, to chyba pierwsza ścieżka dydaktyczna naszego miasta. Pomijam tu inne rozmaite aspekty tego pomysłu i jego wykonania. Jakby tego było mało, podobna w duchu i założeniu realizacja zaistniała kilka lat temu na dziedzińcu nowej siedziby Muzeum Miejskiego, czyli tzw. pałacu królewskiego. Wzdłuż elewacji skrzydeł stoją granitowe słupy z wyrytymi na nich datami. Takie słupy milowe historii Śląska. Wewnątrz tychże, jak pamiętam z czasu, kiedy o tym pisano, są ukryte głośniki, z których sączyć się miały dźwięki, teksty czytane, śpiewy... Idea nie nowa, ale na szczęście forma tych słupów dosyć neutralna. Tyle tylko, że jeszcze nie udało mi się nic z nich (lub od nich?) usłyszeć.
O wiele bardziej rozległa ścieżka, a właściwie cała sieć dydaktyczna oplata stopniowo miasto, czy raczej tylko jego ścisłe centrum.  Niezauważalnie niemal i podstępnie. Pewnego dnia okaże się, że brak już wolnych ścian, na których będzie można umocować przezroczystą tablicę z logo wrocławskim, wizerunkiem osoby i dwujęzycznym tekstem informacji. To projekt pod nazwą Wrocławskie Tablice Pamiątkowe realizowany przez Wydział Kultury Urzędu Miejskiego. W niektórych miejscach (Szewska 49) są już dwie tablice, jedna nad drugą. W innych tablice przezroczyste dublują tablice z innych materiałów. Na samej katedrze św. Jana mamy też dwie tablice z pleksi (właściwie z poliwęglanu), a także jedną z piaskowca, informującą o tym, że to właśnie jest katedra oraz kolejną, dotyczącą pobytu Chopina we Wrocławiu (por. wpis "W tę i w tę Chopin...").
Już się nawet do nich przyzwyczaiłem, można nawet zabawiać się stawianiem prognoz kto, gdzie i co będzie jeszcze upamiętnione. Na pewno obcokrajowcy będą przystawać zdumieni, czytając że pani Władysława Sidor gotowała pyszny bigos i pierogi na Świdnickiej pod nr. 6, albo, że najwybitniejszym polskim dyrygentem końca XIX wieku był Rafał Maszkowski, który działał we Wrocławiu.
No, ale na tym nie koniec. W różnorodności będzie nasza siła. Właśnie z prasy można było się dowiedzieć, że po remoncie placu Nankera zobaczymy tam również "ścieżkę historyczną". Nie było wprawdzie ilustracji, projektu, ani informacji kto go wykonał i kto zatwierdził, ale wiemy, że będzie to 18 tablic w brązie lanych i w daty z historii grodu zaopatrzonych, a ostatnią z nich będzie rok 1997, powodzi wielkiej czas. Myślę, że na tym się nie skończy... Będzie jak z krasnokiczoludkami.
A przyszłość już wytycza nasz prezydent Dutkiewicz, który pojechał do Paryża samego z rektorami, by w starym i wielce zabytkowym kościele Saint-Germain-des-Pres umieścić w nim tablicę ku czci króla Jana Kazimierza. Tam pochowano jego serce. Myślicie sobie, że źli Francuzi naszego wspaniałego monarchy nie uhonorowali i dlatego tablicę mu wieziemy? Nieee. Królewskie serce ma tam pomnik bogaty z marmurów, jakiego w Polsce mu nie zrobiono. Usytuowany jest przy ścianie północnego ramienia transeptu. Król klęczy tam pod paludamentem, napisy wokół niego liczne i scena bitewna (Beresteczko), jak trzeba. Dwa lata zajęły starania o zgodę na wlepienie gdzieś tam tej tablicy. I nie dziwię się. Po co pstrzyć te ściany? 

Entenmark
Entenmark (00:24)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz