niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 66 (To nie jest tekst w obronie wrocławskich muzeów)


19 listopada 2011
Otrzymaliśmy niedawno serię krytycznych, zaskakująco krytycznych, wypowiedzi pani red. Beaty Maciejewskiej z GW na temat wrocławskich muzeów. Pierwszy tekst pojawił się pod tytułem mówiącym, iż w Panu Tadeuszu nadzieja, tzn., że muzeum ossolińskie Pana Tadeusza w kamienicy rynkowej będzie spełniać wreszcie wysokie standardy, o jakich pisze pani redaktor. Ich wyznacznikiem miałoby być ogłoszenie konkursu na projekt multimedialnej wystawy. Beata Maciejewska jako kryterium wskazała frekwencję na wystawach i jako wzory stawia Muzeum Powstania Warszawskiego oraz krakowskie muzeum w fabryce Schindlera, a także ekspozycję archeologiczną pod rynkiem krakowskim. Muzeom wrocławskim zarzuciła brak pomysłów, a w jej krytyce powtarzały się skargi na gablotki oraz "nienachalny" urok wystawianych przedmiotów, jakoby dla jakichś "koneserów" tylko (a może cyklistów lub łżeelit?). Ostatnio w ten sam sposób skwitowała świeżo udostępnione, acz rzeczywiście od x lat przygotowywane do otwarcia, Muzeum Aptekarstwa Dolnego Śląska.
Czy pani redaktor ma rację?
Racje strony muzealnej wyłożyła już w prasie przedstawicielka Muzeum Architektury, pani Beata Fekecz-Tomaszewska. Są jeszcze inne, prócz wymienionych przez nią, powody by opinię Beaty Maciejewskiej brać z dużą ostrożnością.
Na świecie są różne muzea. Nie można podciągać pod jeden strychulec muzeów typu Muzeum Powstania itp. oraz muzeów gromadzących sztukę dawną i mających jako główne zadanie chronienie i gromadzenie oraz udostępnianie zabytków. Są muzea w rodzaju paryskiego Luwru, londyńskiego Victoria&Albert Museum i są w typie berlińskiego Muzeum Holokaustu. W obu zresztą spotkamy gablotki i rzeczy o "nienachalnej" urodzie. Na zwykłą wystawę i bynajmniej nie multimedialną wystawę Picassa w wiedeńskiej Albertinie waliły tłumy, choć były tam "tylko" obrazy zawieszone na ścianach. Oczywiście ważne jest czyje obrazy i jak zawieszone oraz jak oprawione, jak oświetlone, i jak ogólnie podane. Ważne jest również, czy wystawie towarzyszą fachowe katalogi (dla koneserów) i ich bardziej popularne wersje, czy jest reklama, czy zorganizowane jest fachowe oprowadzanie po wystawie przez cały czas jej trwania i to dla różnego rodzaju publiczności itd. Przyczyny nikłej stosunkowo frekwencji, o jakiej pisała redaktorka, są wielorakie. Ale takie opisanie sprawy jest przede wszystkim szkodliwe, bo ślizga się po powierzchni i to w dodatku wirtualnej, a w efekcie wylewa się dziecko z kąpielą.
Czy uratuje nas, czytaj honor wrocławskich muzeów, muzeum Pana Tadeusza? Ja śmiem wątpić. Idea tego muzeum jest w zarodku zepsuta. Wybór jednej z lepiej zachowanych kamienic na wrocławskim rynku na muzeum, którego ekspozycja nie ma mieć najmniejszego związku z historią miasta był błędem. Wprowadzanie tam multimedialnej aranżacji będzie następnym. Te dwa kolejne akty, połączone tragicznym remontem budynku, są gestem odrzucenia wrocławskiej historii. Czy tego nie zauważa Autorka przywoływanych tekstów?
Natomiast w nawiązaniu do wystawy archeologicznej pod rynkiem w Krakowie. Trzeba pewnej wizji władz miasta, żeby coś takiego zrobić. Krakowska ekspozycja boryka się zresztą z problemami. Wilgoć i pleśnie, co widać i czuć. We Wrocławiu archeolodzy pracują na okrągło, ale znaczne efekty ich pracy lądują w magazynach. I nie są to magazyny Muzeum Archeologicznego, jako oddziału Muzeum Miejskiego, bo tam ich nie chcą. Na wieki wieków zabytki odsyłane są do pofabrycznej hali w Głogowie lub do kartonowych pudeł na Koszarową. Miasto podjęło decyzję, żeby pod Nowym Targiem zrobić parking, z którego zapewne w znacznej mierze korzystać będą urzędnicy pobliskiego Urzędu Miasta za wykupione korzystnie abonamenty. Może się mylę? Archeologiczne Eldorado, o jakim czytamy doniesienia w gazetach, przeszukiwane jest coraz bardziej pospiesznie, bo firma budowlana goni. Lepszej okazji na urządzenie archeologicznej ekspozycji podziemnej średniowiecznego Wrocławia nie było i już nie będzie. Mogłaby być równie dobra jak np. sztokholmska, a na pewno lepsza od krakowskiej. To, że jej nie będzie nie jest winą ani archeologów, ani muzealników.

Entenmark
Entenmark (22:00)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz