18 listopada 2010
|
Detale, głupcze! chciałoby się zawołać, patrząc na roboty konserwatorskie. Jest ich wiele, ale dzisiaj o oknach, a dokładniej o ich przeszkleniach we wrocławskich kościołach gotyckich. Rzecz to znana powszechnie, że w średniowieczu najbardziej efektownym sposobem przeszklenia okien świątyni było wypełnienie ich witrażami. Niestety, na Śląsku nie mamy (poza kilkoma szczątkami) żadnych zachowanych w oknach witraży gotyckich. Po wojnie wiele wrocławskich kościołów otrzymało jednak witraże, które nawiązywały do średniowiecznych. Na przykład katedra. Jak wygląda z zewnątrz elewacja z oknami witrażowymi? Wyobraźmy sobie różnego kształtu tafle szkła, oprawne w ołowiane listwy i tworzące powierzchnię okna. Jest ona nierówna, poszczególne kawałki szkła są ułożone pod minimalnie różnymi kątami, nieco różnie odbija się w nich światło, a na powierzchni uwydatnia się nieregularny wzór ołowianych ramek. Zresztą, nawet zwykłe szyby okienne sprzed epoki maszynowej produkcji i unowocześnionej technologii dają ten specyficzny efekt nierówności, sfalowań, lekko skrzywionych odbić. Nawet we Wrocławiu, w którym bomby wytłukły większość okien w 1945 r., znaleźć można jeszcze takie szyby. Są niepowtarzalne dzisiaj! Gdy w budynkach zabytkowych wymienia się okna, któż myśli u nas o szybach?
Katedra wrocławska przeżywa (sic!) totalne odnawianie elewacji. Witraże w oknach kaplic i nawy głównej, pochodzące z lat 50. i 60. XX w. zasłaniane są wielkopowierzchniowymi taflami współczesnego szkła.
Efekt jest taki, że nowe, idealnie gładkie szkło działa niemal jak lustro, w którym można zobaczyć wszystko, co naokoło. Fatalnie rozbija to elewację, bowiem okna wysuwają się teraz na plan pierwszy, ale poprzez wrażenie dziur, w których pojawia się inny świat. W miarę przechodzenia wzdłuż elewacji przesuwają się w nich odbicia jakby film. Okna gotyckiej budowli upodabniają się do witryn magazynów sklepowych.
Katedra nie jest pierwsza i, niestety, nie ostatnia. Właśnie podobny proces zachodzi w kościele św. Marcina na Ostrowie Tumskim. O ile w katedrze kamienne laski oraz poziome, żelazne podziały odrobinę ożywiają jeszcze i rozbijają powierzchnię tych luster, to w Marcinie przekrywa się gomółkowe okna w całości gładkim szkłem oprawnym w drewnianą ramę, jak w gablocie. Niszczy się i tu wrażenie autentyzmu i dawności, budowane przez walor ręcznej roboty rzemieślniczej, zamieniając ten preparat architektoniczny w pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu kupę cegieł z oknami jak ze składu budowlanego.
Powie ktoś, że stare, gęste siatki chroniące okna nie były piękne. Tym, niemniej gomółkowe szkło za nimi wyraźnie się widziało, a ponadto widać było kamienne oprawy okien. Teraz będą najzwyklejsze okna.
Co powoduje, że w ten sposób szpeci się, unowocześniając, dawną architekturę? Normy odnoszące się do utraty ciepła, czy troska o ochronę przeszkleń sprzed pół wieku?
To nieważne, wygląda paskudnie i niszczy zabytkowy charakter. A są na to lepsze sposoby. Pewnie, że bardziej pracochłonne i kosztowne. Myślę jednak, że nie koszta są przyczyną takiego u nas postępowania tylko ślepota. Kompletny brak wyobraźni i odczuwania. Liczy się przerób budowlano-konserwatorski. Dużo i szybko.
Można natomiast w ten sposób:
a z bliska efekt jest taki:
Chyba widać różnicę? Te witraże paryskiej Sainte Chapelle zostały od zewnątrz też zabezpieczone współcześnie szkłem. Inne to jednak szkło (nie działa jak lustro) i inna technologia umocowania go w stosunku do witraży. Odległość między starym szkłem a nowym jest minimalna, co czyni czytelnym rysunek ołowianych ramek.
Czy mamy mniej cenić naszą katedrę niż paryską Notre-Dame, a św. Marcina mniej niż paryską kaplicę zamkową? Nic lepszego nie mamy, dlaczego więc nie dbamy o to by zachowały one walor autentyzmu?
Entenmark wołający
|
niedziela, 15 stycznia 2012
Z kartonowego archiwum 42 (Wołanie na puszczy)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz