niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 55 (A mury prują...)


03 czerwca 2011
A mury prują, prują, prują....

  

A gdzie? W kościele św. Macieja, o którym tak niezwykle często możemy czytać we wrocławskiej prasie. Kontener na gruz postawiony przed wejściem i odgłos pneumatycznego młota dochodzący z wnętrza zaniepokoił mnie (3.06.). Czyżby w tym wypieszczonym kościele używany był sprzęt ciężkiego kalibru? W zabytku, którego opiekun, ksiądz Maliński, jest dosyć często obecny na łamach prasy, gdzie informuje o kolejnych przedsięwzięciach mających na celu przywrócenie dawnego blasku małej świątyni, i który przecież jest w stałym kontakcie ze służbą konserwatorską miasta Wrocławia?
Niestety! Wchodzę do wnętrza, mijam kartkę z napisem, że do 1 października kościół nieczynny z powodu remontu (cóż to będzie za remont!) i co widzę? Ławki, ołtarze, na nowo złożona późnorenesansowa ambona i inne drobiazgi okryte folią. Na posadzce gdzieniegdzie leży falista tektura, która ma ją ochronić, podobnie jak barokowe drzwi. Ale jakiś pan w tym kurzu najspokojniej skleja dalej elementy ambony, a drzwi do pomieszczenia pod wieżą, w którym ściany zdobią odkryte przed paru laty polichromie gotyckie, otwarte na oścież. 
Czyżby tam kurz jakimś sposobem nie docierał? Prace wykonywane młotem pneumatycznym trwały właśnie w północnym ramieniu transeptu. Usuwano dolne partie tynku ze ścian do wysokości około 1,5 metra, a potem pewnie wyżej, czyli podobnie, jak wcześniej zrobiono to w prezbiterium i nawie. I widziałem teraz na własne oczy, jak najpierw odbijano tynk młotem pneumatycznym z mniejszą końcówką, a potem ceglane lico gotyckiej ściany z pasją i zapałem budowlaniec (a może rozwalaniec) zbijał na głębokość, jak sądzę, około 3-4 cm dłutem większego kalibru. 
Pruł ile wlezie. Powierzchnia ściany wygląda po takim zabiegu jakby zbronowana. Zastanawiam się, po co i jaki będzie krok następny? Zastanawiam się, czy lico gotyckiej ściany nie podlega ochronie konserwatorskiej (a wydaje mi się, że podlega)? Owszem gotyckie cegły nosiły ślady wcześniejszych zabiegów, polegających na pokryciu ich jakąś warstwą izolacyjną, może smołowatą. Nie były jednak zniszczone. I co? Jak mury podeschną (?), to pokryje się je warstwą zaprawy grubości około 6 cm? Nie pierwszy to przykład takiego traktowania ścian gotyckich we Wrocławiu. Ładnych parę lat temu podobny zabieg wykonano w kościele NP Marii na Piasku. Tam zaczęto go przy nieokrytych niczym ołtarzach gotyckich, które dopiero po interwencjach osób postronnych ofoliowano z grubsza. Ale ściana? Ściana się nie liczy. To, że niejednokrotnie są to niezwykle starannie opracowane lica, z pięknie wyciągniętymi fugami, że pod tynkami nowszymi mogą być polichromie - to nie ma większego znaczenia. Się przykryje.
W kościele św. Macieja innego typu prace przy odkuwaniu tynków trwają w prezbiterium. Są tam jakieś ślady drobnych odkrywek sprawdzających, czy nie ma malowideł. Zbyt drobne moim zdaniem, stanowczo ich za mało. A robotnik skuwał tynk z wielkich połaci nie zaszczyconych sondą konserwatora.
  
Ten kościół ma jeszcze w znacznym stopniu oryginalną barokową posadzkę z wapiennych płyt szarych i brązowych sprowadzanych z Gotlandii. Dokładnie taki sam kamień można nadal stamtąd sprowadzić. Ale czy będzie o tym pamiętał ksiądz Maliński lub czy pomyśli o tym nasz kiepski nadzór konserwatorski, jeśli zamierzą posadzkę "naprawić" bądź "poprawić"?
Na ścianach w nawie pojawiły się jakieś tajemnicze oznaczenia. Czemu mają służyć? Co tam się zamierza jeszcze? Straszno, straszno... a mury prują.

Entenmark (Wasz informator)

Entenmark (20:40)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz